Mark Allen – o sztuce rywalizacji…
Dwa dni temu Triathlon Reasarch przeprowadził zankomitą video konferencję z legendą światowego traithlonu Markiem Allenem…sześciokrotnym mistrzem świata na dystansie Ironman z Hawajów. W latach 1989-95 Mark był bezsprzecznym liderem na tym dystansie.
Jak się okazuje, Mark bardzo wiele czasu poświęcił na przygotowanie nie tyle fizyczne, co psychiczne do wyścigów na tak wymagającym dystansie jakim jest Ironman. Był zwolennikiem umiarkowanego i zdroworozsądkowego podejścia do kilometraża w czasie swoich treningów. Na co natomiast nie szczędził czasu to przygotowanie mentalne…i tutaj najbardziej interesująca wydaje się teoria tzw. „odpuszczenia…” czyli w decydujacych momentach wyścigu umiejętność wyciszenia umysłu i zapomnienia o wszystkim co jest negatywne, co może się wydarzyć i spowodować dekompozycję zawodnika. Przeciwne temu jest oczywiście „pragnienie – chęć zwycięstwa”…czyli dwa sprzeczne i odmienne stany naszej świadomości. Kluczem jest tutaj umieć wyłaczyć nadmierne pragnienie na rzecz całkowitego odpuszczenia.
Jak się okazuje paradoks, który nas spotyka polega na tym, że myślimy za wiele kiedy rywalizujemy, a zbyt mało kiedy trenujemy…dla przykładu Mark przytacza jeden z wyścigów, w którym po zejściu z roweru jest 12 min przed Davem Scottem…przegrywa, kolejnym razem uda się mu być 16km przed metą i 6min przed Scottem…i znów przegrywa…dopiero w kolejnych wyścigach….kiedy w krytycznym momencie wyłącza zupełnie złe myślenie, wygrywa. Jak to sam określa, ” cisza wewnątrz, przynosi pewność siebie, a pewność siebie daje łączność z tym co nas otacza…” A jak to osiągnąć…otóż weź głęboki oddech…”znajdz ciszę w sobie, a kiedy ją tam odkryjesz zobaczysz ją dookoła”
Najbardziej znamiennym tego przykładem była rywalizacja Marka z Davem Scottem – odwiecznym rywalem i równie wielką legędą tej dyscypliny…oto Mark przywołuje jeden z takich wyścigów, kiedy obydwaj znajdują się na pozycji liderów, mijają półmetek maratonu i w pewnym momencie Mark w pełni izoluje swój umysł od wszystkich negatywnych skojarzeń, które w tej decydującej chwili wyścigu mogą odegrać kolosalne znaczenie jeśli chodzi o dalszy jego przebieg.
W roku 1995 podczas swojego ostatniego startu na Hawajach, Allen już 37 latek, po zejściu z roweru, do prowadzącego Thomasa Hellriegela, wówczas 24, ma do nadrobienia 13min co wydawoło się niemożliwe i niewykonalne. I co się dzieje…Mark w kompletnym chaosie, zdaje sobie sprawę, że próbuje dokonać czegoś czego nikomu wcześniej się nie udało…dopiąć swojego 6 Ironman’a z rzędu z tytułem mistrza świata w tak zaawansowanym wieku i nadrobić znaczną stratę do prowadzącego…jak to sam relacjonuje…wszędzie gdzie spogląda widzi chaos, zamierza już zrezygnować i cieszyć się pięcioma tytułami mistrza…jest cały owładnięty nagatywnym myśleniem. Aż wreszcie, wszystko ustaje… wyłącza się od wewnątrz, zajęło mu to ok 700m biegu i jak znalazł ten wewnętrzny spokój, zaczyna dostrzegać spokój również dookoła siebie…wyścig wciąż trwa, są tysiące rozgożałych kibiców, ale odnajduje on harmonię i porządek, tam gdzie wcześniej tego było brak.
Hmmm. cóż, ważna lekcja jaką my możemy wynieść dla siebie, nie tylko w sporcie, ale przede wszystkim w życiu, podczas trudnych sytuacji których się obawiamy i wszędzie tam gdzie sprawy wydają się wymykać nam spod kontroli. Wewnętrzna cisza.
Wielkie dzięki Mark Allen!