Jak zbudować tempo na dystansie…lekcja od Thorpe’a
Wielokrotnie spotykam się z problemem, zwłaszcza wśród zawodników, ale nie tylko, dotyczącym sposobu rozłożenia tempa na pływanym przez nich dystansie. Jakopływak i zarazem trener sugeruję najbardziej pewne, a jednocześnie klasyczne rozwiązanie. Polega ono na zastosowaniu tzw. negative-split, czyli popłynięciu pierwszej części dystansu wolniej od drugiej. Technikę tą można znakomicie zastosować na szerokiej gammie wyścigów, od 100 do 10 000m.
Jak to zrobić na przykładzie 200m, warto tutaj raz jeszcze sięgnąć do tego co pisze Ian Thorpe w swojej autobiografii;
„Pomimo, że 400m jest uważane za mój szlagierowy dystans, chyba większe jednak bitwy toczyłem na dystansie 200m. Nie zawsze wygrywałem. Z początku Michael Klim nieco mieszał mi szyki używając swojego szybkiego początku, tak że musiałem go gonić, no i Grant Hackett, który raz mnie pokonał i kilka razy mnie gonił. No i wreszcie Pieter van den Hoogenband, który pokonał na Sydney w 2000 roku.
Wyścig tej jest dla mnie szczególny, jest to prawdziwy sprint, wymagający taktyki i cierpliwości. Widząc moje międzyczasy, dopiero po jakimś czasie doszedłem do tego jak ułożyć swoje tempo, tak abym mógł wykorzystać swoją pracę nóg naostatniej 50-tce. Nie wszystkie wyścigi oczywiście miały taki przebieg, ale jestem przekonany, żejest to najlepszy sposób popłynięcia 200m, przynajmniej dla mnie.
Pierwsza 50-tka to moja lekka prędkość, szybka, ale nie przytłaczająca. Czasami, aż sam się dziwiłem, jak szybko mogę ją popłynąć, w porównaniu do 100m, gdzie wkładasz dużo więcej pracy w zamian za stosunkowo niewiele szybszy międzyczas.
Druga 50-tka to najważniejsza część wyścigu, gdzie muszę być w stanie przenieść lekkość pierwszej50-tki, tak aby budować powoli wyścig. Musisz mieć wrażenie, że jest to wciąż lekka prędkość, ponieważ jeśli już zaczniesz naciskać na wzrost tempa, niebędziesz w stanie przenieść tego na drugą połowę dystansu. W kategoriach wydajności, jest to najlepszy sposób napierwszą 100-tkę.
Kiedy wchodzę w trzecią 50-tkę, powinienem mieć uczucie, że jestem w stanie zwiększyć prędkość, jednak tak naprawdę, tylko ją utrzymuję. Wzrost ten powinien być stopniowy, od chwili wyjścia z nawrotu do połowy basenu, tak jakbyś rozgrzewał siędo znakomitego występu. Ostatnie 15-20m tegobasenu to uczucie, jak nabieram przyśpieszenia przed ostatnią długością. To tutaj dodaję pracę nóg. Wbrew powszechnym opiniom komentatorów, którzy mówili, że ja świadomie włączam 6-uderzeniową pracę nóg, tak naprawdę jest ona konsekwencją mocniejszej pracy moich ramion. Musisz wpłynąć na ścianę z maksymalną prędkością, ponieważ będzie zbyt trudno wygenerować ją po nawrocie. Po ostatnim odbiciu, mam wrażenie olbrzymiej prędkości, moja praca nóg odpowiada pracy moich ramion. Nie mogę mieć jednego bez drugiego. Są pewne prędkości, gdzie nie pracuję mocno nogami. Ale kiedy zmienia się intensywność pracy ramion, nogi robią to samo. Jest między tymi dwiema pewna równowaga.
To co staram sięrobić, kiedy zaczynam odczuwać zmęczenie na ostatniej długości, to poczucie, że moje ruchy stają się coraz mocniejsze. Choć tak naprawdę, moje ruchy ulegają skróceniu, muszę czuć jednak, że stają się dłuższe, moja praca nóg odpowiada temu odczuciu. I pomimo, żeczujesz ból podczas ostatniej 50-tki, kiedy kwas mlekowy eksploduje w twoim organizmie, na pierwszej części ostatniej długości masz jeszcze wrażeniekontroli nad swoim ciałem. Ostatnie 20m to głównie gra psychologiczna, około 11 sekund trwania w bólu”